Wyobraź sobie taką sytuację: wstajesz rano, masz ochotę na porządne zakupy, a tu nagle – boom! – LIDL rzuca Ci w twarz gazetką, pełną promocji tak ogromnych, że nie wiesz, czy to rzeczywistość, czy sen o przecenach! Gruszki za pół ceny, kiełbasa śląska prawie za darmo, a olej rzepakowy zniżają tak, że aż chcesz kupić kilka litrów, choć nigdy wcześniej o nim nie myślałeś! Kto by nie chciał zrobić zakupów za grosze?
Wszystko, co widzisz, to kupony, aplikacje, skanery – no, człowieku, żyjemy w czasach, kiedy bez smartfona ani rusz, bo inaczej nie złapiesz tych absurdalnie niskich cen. I jak tu nie kochać zakupów w LIDLu, skoro według „Faktu” mają najtańszy koszyk w Polsce, a do tego „najtańszy w tym miesiącu” osiem razy? To już więcej niż dobry wynik, to niemal sportowe osiągnięcie!
I jeszcze te zachęcające frazy, jak „aktywuj kupon”, „zeskanuj aplikację” – nie ma to jak trochę cyfrowej adrenaliny, prawda? Przecież, jak tylko zrobisz to wszystko, to masz niemal gwarancję, że wyjdziesz z Lidla z pełnym wózkiem, a portfel będzie ci wdzięczny.
0 Komentarze